Skip to content

Tag: ostatnie pożegnanie

Pożegnanie śp. Jana Gąski

Msza święta pogrzebowa będzie odprawiona w naszym kościele we wtorek
24 kwietnia o godz. 11:30,
pogrzeb na cmentarzu katolickim św. Anny na Zarzewie o godz. 13:00.

Z głębokim żalem informujemy,
że w poniedziałek 16 kwietnia 2012
zmarł zaopatrzony sakramentami świętymi
śp. Jan Gąska,
wieloletni kościelny, miał 83 lata.


Zdjęcia z uroczystości pogrzebowych: https://goo.gl/photos/bpVCGd47CWz5m5kT8


Msze święte w intencji śp. Jana Gąski (terminy do wakacji)

DataGodzinaInicjatywa
28.04. (sob.)18:00pp. Klusków i pp. Gajków
30.04. (pon.)7:00asysty i parafian
02.05. (śr.)7:30chóru
04.05. (pt.)7:00parafian
11.05. (pt.)7:00
16.05. (śr.)7:00asysty i parafian
17.05. (czw.)7:00katechetów
21.05. (pon.)7:00asysty i parafian
23.05. (śr.)7:30

Wspomnienia…

„Myślę, że Pan Janek na zawsze pozostanie w moim sercu. Będę wspominał Go jako bardzo uczynnego i  pracowitego człowieka. Prawie za każdym razem, gdy przychodziłem do  kościoła
na mszę świętą, zastawałem Go siedzącego przy swoim stoliku i  modlącego się ze swojej książeczki. Bardzo Go za to podziwiam, cały czas zastanawiam się „jak On to robi”?
Pamiętam Go również jako bardzo życzliwą i  otwartą na innych ludzi osobę. Gdy miałem jakiś problem lub nie mogłem czegoś znaleźć podczas mszy, On zawsze bardzo chętni mi pomagał. Widać było, że kochał to co robił. Bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć,
że Kościół był jego domem.”  (P. K., ministrant, lektor)

* * *

Krucha świątynia Boga na fundamencie ze skały

Są ludzie-pomosty. Nie trzeba ich znać, wystarczy, że są. Ich rola polega na trwaniu.
Pan Janek był moim pomostem.

Przez ponad dwadzieścia lat nie znałam nawet Jego imienia. Kiedy po kilkuletnim przebywaniu poza Wspólnotą Kościoła, postanowiłam wrócić, wszystko było już inne. Człowiek szuka wtedy rozpaczliwie czegoś, co mu przypomni, jak to było kiedyś, co go przekona, że mu się nie przyśniło, że nie pomylił drzwi. Spytałam wówczas koleżanki, czy ten starszy Pan wciąż tu pracuje.
Nie wiedzieć czemu, zapamiętałam właśnie Jego.

Gdy któregoś dnia w końcu zobaczyłam, jak szurając nogami, przygarbiony idzie powoli boczną nawą, poczułam ciepło. Trudno to wytłumaczyć, ale On łączył mnie z tym, co potrafiłam czuć kiedyś, stojąc u stóp ołtarza. Jego obecność bezpośrednio wiązała się z zapomnianym przeze mnie doświadczeniem Kościoła, Boga. Był tylko cieniutką nitką, ale gdzieś na końcu tej nitki znajdowało się coś prawdziwego, co przeżywałam kiedyś osobiście.
On był dowodem, że to istniało.

W Panu Janku była siła. Kiedy szedł zamknąć drzwi kościoła, wyglądał, jakby nic nie mogło stanąć mu na drodze. Kiedy na kolanach zwijał czerwony kobierzec, centymetr po centymetrze, było pewne, że go zwinie. Kiedy potem dźwigał ten dywan, wydawało się, że pragnieniem służby przezwycięża grawitację. I każda z tych prac była najważniejsza na świecie.

Gdy pytam siebie, za co jestem wdzięczna temu (prawie przecież nieznanemu!) człowiekowi, dochodzę do wniosku, że właśnie za Jego trwanie. Za to, że BYŁ. Brzmi banalnie, jednak w tym banale jest moc. Bo można po prostu być — ale można też BYĆ. I Pan Janek BYŁ.
Do końca.” (Asia, studentka) 

Parafia pw. św. Alberta Chmielowskiego